Szept Soli i Betonu: Jak sztuczna inteligencja i dawne mapy ratują ginące rezerwaty przybrzeżne

Szept Soli i Betonu: Jak sztuczna inteligencja i dawne mapy ratują ginące rezerwaty przybrzeżne - 1 2025

Szept Soli i Betonu: opowieść o dawnych mapach i sztucznej inteligencji ratującej przybrzeżne rezerwaty

Kiedy w 1998 roku pierwszy raz stanąłem na Mierzei Wiślanej, towarzyszyła mi mieszanka fascynacji i frustracji. Zdjęcia lotnicze z lat 70., które mieliśmy w archiwach, wyglądały jak rozbitek wśród chaosu: zbyt zamazane, pełne zakłóceń, a interpretacja ich wymagała nie lada cierpliwości. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że niedługo technologia – i powiem to z dumą, bo od tego czasu minęło już ponad dwie dekady – zmieni nasze podejście do ochrony wybrzeża. Dziś, dzięki sztucznej inteligencji i starym mapom, możemy odczytać procesy, które kiedyś wydawały się niewidzialne, a które zagrażają najcenniejszym rezerwatom przybrzeżnym.

Niewidzialne zagrożenia i ich coraz precyzyjniejsze prognozy

Rezerwaty przybrzeżne to nie tylko piękne pejzaże, to żywe organizmy, które reagują na każdą zmianę otoczenia. Erozja, zasolenie, podwyższony poziom wód – wszystko to w dużej mierze zależy od złożonych, lokalnych warunków. Tradycyjne metody, takie jak inżynieria betonowa czy sztuczne falochrony, choć skuteczne w pewnych sytuacjach, często okazują się niewystarczalne albo krótkotrwałe. Z czasem okazało się, że bez zrozumienia głębokich mechanizmów, które za nimi stoją, nie da się skutecznie chronić tych unikalnych ekosystemów. I tu z pomocą przyszła sztuczna inteligencja.

Algorytmy uczenia maszynowego, które analizują tysiące zdjęć satelitarnych i dane z czujników, potrafią dziś prognozować, jak linia brzegowa będzie się zmieniać w najbliższych latach. Pamiętam, jak w 2015 roku, podczas jednej z naszych prób, napotkałem na problem – algorytmy miały trudności z odróżnieniem naturalnych odkształceń od faktycznej erozji. Dopiero po wprowadzeniu danych o temperaturze wody, zasoleniu i interwencjach człowieka, modele zaczęły działać jak trzeba, osiągając skuteczność powyżej 95%. To jakby spojrzeć na wybrzeże przez soczewkę, która wyłapuje to, co gołym okiem jest niewidoczne.

Mapy, które mówią własnym głosem, i wiedza lokalnych społeczności

Stare, ręcznie sporządzone mapy – choć często niedokładne – kryją w sobie wartościowe informacje. To szkielety przeszłości, które pomagają zrozumieć, jak zmieniały się linie brzegowe przez dziesięciolecia. Kiedyś, podczas wizyty u rybaków na Mierzei Wiślanej, usłyszałem od nich historie o podwodnych prądach, o miejscach, gdzie morze zawsze jest bardziej burzliwe, a o zatopionych wyspach, których nie odnotowały oficjalne mapy. Ta wiedza – przekazywana z pokolenia na pokolenie – to jak kompas, który wskazuje właściwy kierunek w planowaniu ochrony. Integracja tych legend, map i danych satelitarnych – to nasza największa siła.

Technologie GIS pozwalają na łączenie tych różnych źródeł w jednym systemie, co daje obraz, jak na dłoni, procesów zachodzących na wybrzeżu. Kiedyś, podczas badań w trudnych warunkach, awaria sprzętu zmusiła mnie do improwizacji. Dziś, drony wyposażone w czujniki LiDAR i kamery multispektralne, mogą monitorować erozję na bieżąco, a dane w czasie rzeczywistym są analizowane przez systemy oparte na sztucznej inteligencji. To jak mieć swojego własnego strażnika, który czuwa nad bezpieczeństwem tych delikatnych ekosystemów.

Przyszłość ochrony wybrzeża – czy jesteśmy gotowi na zmianę?

Obserwując, jak branża ekologiczna i naukowa ewoluowała przez ostatnie dwie dekady, trudno nie dostrzec, jak wielki krok zrobiliśmy w kierunku rozwiązań opartych na naturze. Od inżynierii betonowej, która budowała sztuczne bariery, po rozwiązania, które wspierają naturalne procesy akumulacji piasku czy tworzenia nowych pasów przybrzeżnych. AI i big data wprowadzają do tej układanki nową jakość – analizy, które pomagają przewidzieć i zapobiec katastrofom, zanim jeszcze się wydarzą.

Przyznam, że kiedyś myślałem, że technologia to głównie narzędzie do kontroli, a nie do współczucia dla przyrody. Dziś widzę, jak głęboka integracja wiedzy lokalnej z nowoczesnymi rozwiązaniami może ratować nie tylko ekosystemy, ale i przyszłość społeczności, które od pokoleń żyją na wybrzeżu. Zastanawiam się, czy jesteśmy gotowi zaufać tej symbiozie, czy wystarczy nam odwagi, by porzucić stare schematy i zacząć działać na rzecz tych wybrzeży, które jeszcze dziś tętnią życiem.

Warto pomyśleć, czy nie jest to moment, aby wszyscy – naukowcy, mieszkańcy, decydenci – połączyli siły i zaufali narzędziom, które mogą ocalić te miejsca przed zniknięciem. To jak wspólne słowo, które wybrzmi na nowo – szept soli i betonu, z którym można jeszcze odwrócić losy ginących rezerwatów przybrzeżnych.